4 grudnia 2014

Rozdział #3 Tajemnice

W poprzednim rozdziale...

Każdy kto nie wykona zadania, zostanie zdyskwalifikowany z zawodów, co jest równoznaczne z poniesieniem kary... - zaczął tłumaczyć co to za kara, ale coś przyćmiło mi słuch i za nic nie mogłam usłyszeć co mówi... Ale chyba podziałało bo zaraz wszyscy zebrali się do biegu, więc ja i Nadia razem z nimi. Na szczęście obie byłyśmy dość wysportowane co ułatwiało nam zadanie. W ogóle w naszej grupie byli sami faceci!

     Miałam wrażenie że stoję w miejscu zamiast biec. Jakbym zatrzymała się w czasie...
     - Ada! Patrz, jakie ładne! - Wskazała palcem otwór w górze przypominający drzwi. Od razu sobie przypomniałam że to samo wejście widziałam w śnie.
     - Czekaj! - zawołałam i zatrzymałam się nieopodal wejścia. Powoli zaczęłam podchodzić...
     - Choć musimy biec! Nie chcę dostać kary przez to, że jesteś ciekawa jakiejś dziury w skale!
     - Chwila tak? Widziałam te same wejście w śnie... Musi coś tam być!
     - Tak, proroczny sen, a na końcu korytarza żaba która po pocałunku zamieni się w księcia. Choć nie mamy czasu!
     - Jak nie chcesz iść ze mną to biegnij dalej! Ja muszę to sprawdzić! Bez powodu raczej mi się to nie śniło...
     - Słuchaj, dwie minuty masz. Jak nie wrócisz to biegnę sama.
     - Spoko - Pewnie miała nadzieję że jeśli zostawi mnie samą to odpuszczę. Nie.
Ale jak spojrzałam wgłąb korytarza, zobaczyłam tylko ciemność. Musiałam znaleźć jakiekolwiek źródło światła. Jak na zawołanie obok wejścia leżała, jakby przygotowana już, lampa naftowa i zapałki. Bez zastanowienia zapaliłam ją i weszłam do korytarza. Ściany były popękane i podtrzymywane drewnem, które wyglądało jakby miało się zaraz zawalić. Wszędzie była pleśń i masa mchu. Powietrze było o dziwo lekkie, jak w górach, czy lesie. Aż przyjemnie się oddychało, tylko ten smród pleśni i nie wiadomo czego jeszcze. Jak się odwróciłam było tylko małe białe światełko, ukazujące wejście i postać stojącą naprzeciwko.
     Nawet nie wiem dlaczego, ale przyśpieszyłam kroku, dużo od biegu się to nie różniło, tyle że byłam ostrożna by się nie poślizgnąć. Światełko za moimi plecami, oddalało się bardzo szybko. W końcu zauważyłam w oddali przejaśnienie, co mogło oznaczać koniec korytarza. Przyspieszyłam kroku, ciekawość nie dawała spokoju. Sen, wejście, Pheles... Wszystko zdawało się być ze sobą powiązane, tylko jeszcze nie wiem jak.
     Skręciłam w lewo i ujrzałam jakby taką kotlinkę z małą i płytką studzienką i dużo roślin. Całe to miejsce było magiczne, wręcz bajeczne! Zachwycona usiadłam na skałce i przyglądałam się wszystkiemu; roślinom dającym światło, kolorowej studzience... Coś pięknego.
     Chciałam krzyknąć do Nadii żeby zeszła do mnie, ale coś mnie powstrzymało. Nie wiem czemu ale zrezygnowałam.
     - Yo! - zawołał jakiś głos zza kotliny, który nie mało mnie przestraszył.
     - Pan Pheles? - wiedziałam, ten głos był za niski na normalnego człowieka. Tylko jedno pytanie nasuwało mi się na myśl: Dla czego on mnie w kółko nawiedza?
     - Adrianno - Zaczął jak zwykle z tym pustym uśmieszkiem na twarzy - Masz przeprosiny z mojej strony. Za często się widujemy, a ja zdaję sobie sprawę że nie do końca za mną przepadasz - Nie wiedziałam co powiedzieć, nie chciałam zaprzeczać... - Ale dobrze przejdźmy do rzeczy - W ogóle, dlaczego ja rozmawiam na porządku dziennym z dyrektorem? I pewnie tylko ja? - Rozmawialiśmy ostatnio, ale mieliśmy za mało czasu [...] Teraz nam się nigdzie nie śpieszy.
     - Na mnie czeka przyjaciółka na górze więc trochę mi się spieszy - burknęłam ponuro
     - Spokojnie, jestem pewien że nie spostrzeżesz długości czasu jaki tu spędzimy. Zapewniam iż, wrócisz przed tymi dwoma minutami. Ale jeden warunek! Nie możesz jej powiedzieć, kogo tu spotkałaś, ani o czym rozmawialiśmy. Zgoda?
     - Zgoda... - Czemu się zgodziłam? Mogłam wyjść i udawać że rzeczywiście nic nie widziałam... Po co ja tam zostałam?!
     - Wiesz kim był twój ojciec? - zaczął jak zwykle bezpośrednio. Robiło się to powoli denerwujące...
     - Pijakiem - odpowiedziałam bez wahania, jednak z jakąś niechęcią i dyskomfortem
     - Nie bądź dla niego taka surowa... A wiesz dlaczego zaczął pić?
     - W sumie to chyba nie... Matka coś gadała że to nałóg - Jakim prawem on wypytuje się o moją rodzinę?
     - Otóż nie. Twój ojciec, co powinnaś wiedzieć, był ateistą. Ale to nie oznaczało że nie wierzył w nic. Od dzieciństwa interesował się satanizmem. W wieku 30 lat ożenił się z pełną chrześcijanką, która go akceptowała. Po roku małżeństwa, kobieta zaszła w ciążę, jednak nie wiedziała że jej mąż jest nekromantem i potajemnie eksperymentował na niej podczas gdy ona była brzemienna; co tylko skutkowało przedłużeniem ciąży...
     - Po co pan mi to mówi? Mój ojciec mnie nie obchodzi, jak i to kim był!
     - Mogę dokończyć? To nie jest zwykła opowieść o rozpadłej rodzince - Denerwował mnie, ale dobrze, będę miała wymówkę dla Nadii, dlaczego mnie tak długo nie było - Ciąża twojej matki przedłużyła się do dwóch lat.
     - Że co?! - Ja czegoś chyba nie rozumiem... Jakim cudem ciąża mogła trwać dwa lata?
     - Jak na razie jest to najmniej istotna rzecz - Odpowiedział mi tak, jakby dwuletnia ciąża była zjawiskiem na porządku dziennym... Coraz bardziej miałam ochotę wyjść stamtąd, ale moja ciekawość również rosła - Twój ojciec nie zaczął pić, bo mu się tak podobało. Alkohol miał być tylko pomocą do mniej więcej utraty świadomego myślenia. W księdze pod tytułem "Nine Gates" tłumaczono, iż wejście w kontakt z bisem wymaga takich i takich czynności, dla nas one są nie ważne. Ale w każdym razie "Nine Gates" dzieliło się na trzy tomy...
     - Co to za książka? - wtrąciłam znudzona.
     - "Nine Gates" [...] Mówi się że trylogia, została zapisana przez samego diabła. Ale nie był on zwykły... A spisał tę księgę sam Szatan
     - Wierzy pan w te bzdury?
     - Po części. Ale nie sądzisz że władca piekła sam zapisał trzy, całkiem grube księgi? Ja bym powiedział że jest tak leniwy, że wyręczył się kimś.
     - Skąd te podejrzenia? - mówił takim tonem jakby znał osobiście Szatana.
     - O, na mnie już pora... Widzimy się... W śnie! - On znowu chce mnie nawiedzać podczas snu? Dlaczego zaleciało mi pedofilią?
      - Chwila! Może pan dokończy?! Panie Pheles!
      - Och, zapomniałem. Mów mi Mephisto! - Po czym zniknął za ścianom. Zostawił mnie samą w ciemnej, zimnej, wilgotnej jaskini.
     - Ada! Czas Ci się kończy! - zawołał głos z powierzchni. Dobra... Nic tu po mnie.
Podczas dalszego biegu cały czas rozmyślałam wszystko o panie Phelesie... Zaczęłam kojarzyć fakty, coraz bardziej wszystko wydawało się składać w jedną całość
     - Ada? Dobrze się czujesz?
     - Co?
     - Biegniesz coraz wolniej i cały czas patrzysz donikąd
     - Zamyśliłam się, musimy poważnie pogadać
     - Teraz? Zwariowałaś?!
     - Nie... Przy śniadaniu albo wieczorem - Potem nastała cisza... Znaczy taka nie do końca, bo co chwilę słychać było nasz ciężki oddech, ale na szczęście już dotarłyśmy, i o dziwo nie byłyśmy ostatnie. Nasz 'opiekun' chyba nie był z nas zadowolony... Byliśmy pierwsi, ale chyba nie w komplecie...
     - A gdzie jest Samanta? - Jezusie Chrystusie, czemu do cholery jasnej, to coś też musiało jechać?!
     - Idzie! - zawołał któryś z chłopaków
     - Niech ktoś pomoże! Jeny, ja nie biegam! O nie! A już na pewno nie na koturnach! - Ten jej wysoki głoś mnie wkurzał niesamowicie. Zachowywała się jak taka typowa Divka. I zawsze było Samanta to, Samanta tamto... Może i była ładna ale w głowie to ona nic nie ma.
     - Sami w porządku? - Ach przepraszam, w głowie ma tylko Maxa i nic więcej. Co on w niej widzi?! Jest strasznie wysoka (o ile nie wyższa od niego) ma celulit, ogółem jest przy kości, ma niebieskie duże oczy, opalona i czysta blondynka! Jeszcze sobie wytatuowała imię swojego chłopaka na ramieniu, mądra. Jeszcze mówią do niej "Sami"! Ja bym do niej 'karaluchu' nie powiedziała! To że jej rodzice są dziani nie oznacza to, że może wszystko! Niesamowicie mnie denerwuje i irytuje! Nienawidzę jej!
     - Skarbie, ponieś mnie! - Biedny Max, ciekawe jak sobie z tym poradzi, taki ciężar! Ale on jest silny... Da radę...
     - Dobrze skoro drużyna jest w komplecie, możecie iść jeść! - Jaka ulga! W sumie nie odczuwałam głodu, ale cieszyłam się że mogę chwilę odsapnąć i pomyśleć...
Mephisto...
Pheles...
Mephisto...
Pheles...
     - Mephisto... Pheles... - mruknęłam cicho pod nosem, podświadomie
     - Co tak intensywnie myślisz o Dyrektorze?
     - Co?!
     - No mruczysz cały czas "Pheles, Pheles, Pheles" - Faktycznie mruczałam, ale...
     - Mówiłam o Panie Mephisto
     - O kim?
     - O Panie Mephisto! - powtórzyłam głośniej
     - Nie rozumiem...?
     - M e p h i s t o - Przeliterowałam głośno i wyraźnie
     - Powiesz czy nie?! - odpowiedziała zdenerwowana
     - Przecież ci mówię "Mephisto"!
     - Dobra, nie chcesz to nie mów... - Przecież mówię głośno i wyraźnie, o co jej chodzi?!
     - Słuchaj mnie teraz uważnie dobra?
     - Dobrze - zgodziła się niechętnie, już przez chwilę myślałam że się obraziła
     - Mówię o "M e p h i s t o" Wiesz kim on jest?
     - To może powiesz mi o kogo ci chodzi?!
     - Nie słyszysz?
      - Usłyszałabym jakbyś mi powiedziała... - warknęła zdenerwowana.
     - Dobrze, już nie ważne - Ona nie słyszy o kim mówiłam... Nie słyszała jak mówię "Mephisto"... Co tu jest zgrane!? Czy tylko ja to słyszę?! [...] Właśnie... Tylko ja to słyszę! Co tu się wyrabia?!

~Podobało się? Komentuj!~

     Tak... Trochę długie wyszło, ale to wynagrodzenie że tak długo nie było żadnego posta... Końcówka może być słaba, bo piszę z załamaniem nerwowym xd Więc... Nie wyszła najlepiej :D Ale ogółem mam mniej czasu na jakiekolwiek pisanie, bo szkoła mnie niszczy od środka i tak wychodzi... 
No to do następnego kociaki! Dzia~!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz